Rozmowa
o mleku mamy i mleku modyfikowanym z Magdą Karpienia - mamą trójki dzieci,
jedyną aktywną w Polsce Liderką międzynarodowej organizacji non – profit La Leche Leauge, światowego
autorytetu w dziedzinie karmienia piersią przeprowadzona przez portal „Dzieci
są ważne”
Magda
Karpienia: Jak dla każdego małego ssaka najlepszym pokarmem
jest mleko jego mamy. Tylko kobiece mleko jest w 100% przystosowane do potrzeb
dziecka. Jest najlepiej przyswajalne i trawione bez obciążania niedojrzałego
układu trawiennego dziecka, a jednocześnie zawiera wszystkie składniki
potrzebne na danym etapie życia malucha. A przede wszystkim jest substancją
żywą, więc zmienia się w zależności od potrzeb.
DsW: Czy
mama może nie mieć pokarmu, może mieć go za mało albo złej jakości? Co robić
jeśli jest któryś z tych problemów? Czy zawsze można wyjść z takiej sytuacji?
MK: Nie
ma czegoś takiego jak pokarm “złej jakości”. Nasze piersi nie dostają
certyfikatów i norm jakościowych, bo nie muszą. Natura świetnie wie, co robi,
pokarm produkowany przez kobiece piersi jest zawsze najlepszej jakości dla
konkretnego dziecka konkretnej mamy. Co do ilości pokarmu, istnieje prosta
zasada – jeśli dziecko dostaje pierś wtedy, kiedy potrzebuje, i tak długo jak
potrzebuje, pierś nie jest zamieniona na smoczek i/lub butelkę, a dziecko nie
ma problemów ze ssaniem, to i braków w mleku nie będzie.
Piersi są jak fabryka,
jest popyt, zatem jest podaż. Dziecko ssie = piersi produkują. Mleko tworzy się
w organizmie od ok 16. tygodnia ciąży. W chwili gdy łożysko oddziela się od
jamy macicy, organizm dostaje sygnał, że „ruszamy z produkcją”. Nie ma
znaczenia, czy łożysko oddzieliło się w skutek porodu naturalnego, czy przez
cesarskie cięcie. Mleko jest w piersiach już od dawna, a organizm matki jest
nastawiony jest na produkcję. Niezmiernie rzadko zdarzające się zaburzenie
hormonalne czy krwotok przy porodzie mogłyby spowodować opóźnienie w “starcie”
produkcji mleka “pełną parą” po narodzinach dziecka. Ale to też nie oznacza
wcale, że mama nie może karmić piersią. Produkcja trwa jeszcze długo po tym
kiedy dziecko przestanie być karmione. Laktacja może wygasać nawet 2 lata, więc
nie trzeba się obawiać, ze mleko z dnia na dzień się skończy.
Ostatnio w
międzynarodowym gronie Liderek LLL rozmawiałyśmy o statystycznych procentach
kobiet, które fizycznie nie są zdolne do karmienia piersią. Niedawno mówiło
się, że tych kobiet jest na świecie mniej niż 1%. Teraz jest teoria, że może to
być około 2-5%. Zdecydowana większość z nich może jednak karmić za pomocą SNS
(system wspomagający karmienie. Do sutka przyczepiona jest rurka, której drugi
koniec umieszczony jest w butelce z pokarmem. Dziecko ssąc pierś pobiera
równocześnie mleko z piersi mamy i butelki. To zapewnia odpowiednią
stymulację piersi, niezbędną bliskość, a dziecku wystarczająca ilość pokarmu).
Pewnie, zdarza się, że mama na swojej mlecznej drodze spotyka różne przeszkody.
Nie zawsze jest łatwo, lekko i tak po prostu… Znam mamy, które karmią jedną
piersią pomimo mastektomii. Znam mamę, która mimo że od porodu karmiła dziecko
swoim odciągniętym mlekiem i ani razu nie miała go przy piersi, to po 4
miesiącach przeszła na wyłączne karmienie piersią. Znam mamy adopcyjne, które wzbudziły
sobie laktację. Znam cudowną, wspaniałą historię mamy, która zapadła w śpiączkę
po porodzie i…. karmiła piersią! Przystawiano jej dziecko przez kilka tygodni.
I to karmienie najprawdopodobniej pomogło jej się ze śpiączki wybudzić.
Wspaniałe, budujące historie, nawet jeśli czasami jest naprawdę beznadziejnie
trudno. Zawsze kiedy pojawiają się jakieś schody czy wątpliwości, warto
skorzystać z pomocy lub wsparcia. Można kontaktować się z wolontariuszkami La
Leche League, można z Certyfikowanymi Doradcami Laktacyjnymi. Każda z tych osób
ma, a przynajmniej powinna mieć, wiedzę i umiejętność, by pomóc mamie i
dziecku. Tu zahaczamy o kolejny temat, wsparcia dla młodej mamy. No ale to o
tym pewnie innym razem…
Wiadomo, że dobry poród
to jeden z gwarantów dobrego mlecznego startu, jego przebieg ma wpływ na
rozpoczęcie karmienia piersią. Mam takie przemyślenia, że te statystyczne
zmiany w procentach wynikają z tego, że jesteśmy pokoleniem mało/krótko
karmionym piersią. Ludzie, którzy byli karmieni piersią mają więcej receptorów
oksytocynowych niż ci, którzy nie byli. Zastanawiam się więc, czy pokolenie
ludzi, którzy jako dzieci nie byli karmieni piersią, nie byli wychowywani w
bliskości, byli zostawiani do wypłakiwania się, czasem byli zostawiani w
tygodniowych żłobkach (i te wszelkie inne kwestie, które wpływają na produkcję
oksytocyny) mają większe problemy z naturalnym porodem i karmieniem
piersią? To tylko taka luźna myśl, niepoparta żadnymi badaniami. Jednak
ciekawa, prawda?
MK:
Uważam.
Uważam za skandal to, co robi się w szpitalach, odbierając mamom pewność siebie i rzadko kiedy ofiarowując prawdziwe wsparcie. Nie mówię, że w ogóle wsparcia nie ma. Ale jest zdecydowanie za rzadko.
Uważam za skandal to, co robi się w szpitalach, odbierając mamom pewność siebie i rzadko kiedy ofiarowując prawdziwe wsparcie. Nie mówię, że w ogóle wsparcia nie ma. Ale jest zdecydowanie za rzadko.
Każde zachowanie
dziecka, które jest inne niż byśmy chcieli interpretuje się jako powód do
dokarmiania. Dziecko płacze po trudnym porodzie lub z tysiąca innych przyczyn –
mama słyszy, że to wina jej mleka. Dziecko chce być przy piersi cały czas, by
zapewnić sobie bliskość mamy – znów sugestia, że to wina mleka, że dziecko się
nim nie najada. Dziecko śpi – źle. Nie śpi – źle. Ma żółtaczkę – też mleko mamy
winne. Na niemal każda sytuację rozwiązanie jest jedno – dać mieszankę. Czasami
odnoszę wrażenie, że chodzi tylko o to, żeby dziecko trzymało się w wymyślonych
przez kogoś normach i tabelkach, a nic innego się nie liczy.
W ogóle nie bierze się
pod uwagę warunków, w jakich dziecko przyszło na świat, jaki był poród, czy
dziecko było z mamą od razu i długo, czy je rozdzielono. Jak reaguje na
sztuczną witaminę K, szczepienia czy inne zabiegi medyczne. To są tematy,
których się nie rusza zwalając wszystko na to nieszczęsne mleko mamy.
Czasem dokarmiać
trzeba, jasne. Są wcześniaki oddzielone od mamy i szpital, który jakby
programowo nie daje kobiecie szansy choćby spróbować karmić piersią. Mimo że
mleko, które ona produkuje, jest idealnie do wcześniaka dostosowane. (Co
ciekawe, nasz rząd refunduje mleko modyfikowane, a laktatorów już nie, hmm…).
Czasem mama po trudnym porodzie jest w takim stanie, że bez pomocy, nazwijmy
to, logistycznej nie daje sobie rady, a tej pomocy nie ma. Czasem dziecko ma
wadę anatomiczną, np. krótkie wędzidełko podjęzykowe, którego w szpitalu nie
zauważono, maluch „leci‟ na wadze itd. Tylko dlaczego dokarmiamy od razu
butelką z mlekiem modyfikowanym? Dlaczego nie odciągniętym mlekiem mamy albo
mlekiem z banku mleka? Dla mnie to jest skandal. Przekonano nas, i przekonuje
się cały czas, że mleko modyfikowane to najlepszy zamiennik kobiecego mleka, że
jest niemal tak samo dobre. A to nie jest wcale prawda. Szpitale odsyłają mamy
do domu z darmowymi próbkami mieszanek! Pomijając łamanie Kodu WHO, to jest w moim poczuciu absolutnie niedopuszczalne!
DsW:
Ile czasu (średnio) kobiety karmią piersią w Polsce? Jak sytuacja wygląda na
świecie?
MK:
To tak naprawdę trudno zbadać. Nie opłaca się nikomu przeprowadzanie takich
badań na szeroką skalę. W Polsce badano mamy w jednym województwie i karmienie
piersią powyżej 6 miesięcy to tylko 14%.
Analizowałam ostatnio
bazę WHO i Childinfo w kontekście tego, jak długo karmi się piersią w różnych
krajach, rozmawiałam tez z Liderkami LLL na świecie. Są to dane statystyczne,
wiadomo, niektóre sprzed 10 lat. Dla wielu krajów europejskich brak jest
danych. Generalnie mam taki wniosek, że im bardziej kraj opanowany przez
cywilizację zachodnią, tym odsetek karmienia piersią jest niższy. Np. w Nepalu,
Afganistanie, Bangladeszu ponad 90% dzieci jest karmionych piersią w wieku 2
lat. U nas jest to bodajże 4%. Generalnie Polska blado w tych statystykach
wypada i tak patrząc na nie i porównując dochodzę do wniosku, że wpływy
koncernów produkujących mleko modyfikowane są okropnie silne.
I w ogóle z tych
statystyk wynika, że na całym świecie tylko ok. 39% dzieci jest wyłącznie
karmiona piersią w pierwszych 6 miesiącach życia. Wiem, że statystyka ma swoje
prawa, ale smutne to strasznie. Przecież karmienie piersią to najbardziej
naturalna i najzdrowsza czynność!
DsW:
Dlaczego kobiety rezygnują z naturalnego karmienia na rzecz sztucznych
mieszanek?
MK:
Trzeba by się tych kobiet zapytać. Z mojego doświadczenia najczęściej ze
strachu i niewiedzy. Z przekonania, że z ich mlekiem coś jest nie tak. Że
dziecko jest głodne, że nie umieją karmić, że piersi nie takie jak trzeba.
Czasem ze zmęczenia, no bo po mieszance czasem śpi dłużej (no czasem śpi. Bo
organizm wyłącza wszelkie funkcje i skupia się na trawieniu, mleko modyfikowane
mocno obciąża układ trawienny małego dziecka.). I znów uogólniając – z braku
odpowiedniego wsparcia. Podkopuje nam się tę wiarę w swoje możliwości już od
samego początku. Te wszystkie kolorowe gazetki, pokazujące śpiące słodko w
swoim łóżeczku niemowlę i szczęśliwą, wypoczęta mamę. Te porady „jak karmić‟
typu: „zrelaksuj się przed karmieniem, otocz się tym co lubisz‟ itd. A tu nagle
rzeczywistość, nieprzespane noce, nieprzewidywalny noworodek, który chce być
przy piersi 28 godzin na dobę, teściowa, która mówi, że mleko pewnie słabe i
dziecko głodzą, położna, która ściska piersi i twierdzi, że „nie leci‟, a w tle
głowy myśl, że przecież mm „jest niemal tak samo dobre jak mleko mamy‟.
Kobieta chcąca jak
najlepiej dla swojego maleństwa, słuchając co wieczór płaczu, który może być
tak naprawdę komunikacją zupełnie innych potrzeb albo odreagowaniem bodźców,
sięga po sztuczne mleko, no bo przecież jest tak samo dobre.
Są też kobiety, które
wracają do pracy po urlopie macierzyńskim i uważają, że wtedy już się nie da
karmić piersią. Albo czują presję społeczną, bo to już „takie duże dziecko‟…
Słowem, wiele może być powodów, tak jak wiele jest matek. I mianownik często
jest wspólny – brak wsparcia.
DsW:
Czy powody zmieniły się w ostatnich dziesięcioleciach?
MK:
Trudno powiedzieć, bo nie badałam powodów do przechodzenia na mieszankę
kilkadziesiąt lat temu. Nasze pokolenie było karmione z zegarkiem w ręku, bo
takie był zalecenia. Zalecano także wprowadzenie soku jabłkowego i
marchewkowego w drugim miesiącu życia (brrrr…). Kobietom siadała laktacja, to
prawdopodobnie był najczęstszy powód.
DsW:
Kiedy powstały mieszanki? Czy przed tym okresem każde dziecko było karmione
piersią? Czym karmiono dzieci w przypadku, gdy nie były karmione naturalnie
przez matkę?
MK:
Mleko modyfikowane powstało jakieś 150 lat temu. Przed tym czasem dzieci były
karmione piersią. Wśród ludów pasterskich, w których hoduje się dojne
zwierzęta, dzieci piją wyłącznie mleko mamy. Nie ma jednak wątpliwości, że to
te ludy zaczęły wykorzystywać mleko zwierzęce, np. do karmienia osieroconych
noworodków.
Historia powstania
mleka modyfikowanego jest niezmiernie ciekawa. Po Internecie krąży rzewna
opowieść o tym, jak niemiecki chemik chcąc ratować dzieci, które nie mogły być
karmione piersią, a które karmiono niepasteryzowanym mlekiem kozim i krowim,
stworzył mieszankę dla dzieci. I że dzięki tej mieszance uratował życie
noworodka, który odmawiał piersi. Tylko gdy przyjrzymy się tematowi uważniej,
to się okazuje, że to była mieszanka mąki pszennej, grochowej i trochę mleka
krowiego. To musiał być naprawdę zdrowy noworodek, że ten eksperyment
wytrzymał. Oczywiście nie dziwi fakt, że nazwisko owego chemika pokrywa się z
nazwą czołowego koncernu produkującego mleko modyfikowane. Pomijam już fakt, że
to mleko końskie i kozie, obok szympansiego, są najbliższe składem mleku
ludzkiemu.
A jak podrążyć temat
jeszcze trochę, można znaleźć informację o nadwyżkach w mleczarniach i
poszukiwaniach nowych rynków zbytu, tak samo jak o nadwyżkach roślin
strączkowych (stąd mleko na bazie soi)
DsW:
Czym różni się mleko mamy od mieszanek dla dzieci?
MK:
Najprostsza odpowiedź to…wszystkim, przede wszystkim mleko kobiece jest
substancją żywą. Często powtarzamy to zdanie, ale nie mam pewności, czy jest
jasne, o co naprawdę w tym chodzi. Wyobraźmy sobie dziecko, które chodzi po
podłodze czy podwórku i, jak to jest w jego naturze, bierze do buzi wszystko,
co znajdzie. Kamień, patyk, koci żwirek, piasek, trawkę itd. Wskutek tego w
jego buzi pojawiają się bakterie. Kiedy dziecko zostanie przystawione do piersi
po wesołej zabawie te bakterie przekazuje mamie. I ona NATYCHMIAST wytwarza
odpowiedź immunologiczną, czyli ochronę na te konkretne bakterie. I przekazuje
je od razu w mleku, które dziecko właśnie pije. Znasz jakiś inny preparat,
który tak działa? Bo ja nie. To jest tylko jeden przykład. Mleko mamy zmienia
się w trakcie jednego karmienia, w zależności od pory dnia, roku i pogody za
oknem. Dziecko potrzebuje protein? Proszę bardzo – w mleku jest odpowiednia
ilość protein. Więcej tłuszczów? Uprzejmie proszę – już organizm mamy odpowiada
na te potrzebę. Więcej witaminy B w stosunku do np. witaminy A? Nie ma problemu
– mleko się dostosuje. Powiem więcej – kiedy mama karmi tandem, czyli starszaka
i malucha, jej organizm (poza okresem noworodkowym) dostosowuje mleko w
zależności od potrzeb dzieci. Dla jednego tak, dla innego inaczej. Organizm
mamy to precyzyjna fabryka, w której wytwarzana jest najdoskonalsza substancja.
Mleko modyfikowane jest zawsze takie samo, zmienia się je tylko w miarę jak dziecko rośnie, czyli mleko początkowe, mleko następne itd. Nie jest dostosowane do indywidualnych potrzeb.
Mleko modyfikowane jest zawsze takie samo, zmienia się je tylko w miarę jak dziecko rośnie, czyli mleko początkowe, mleko następne itd. Nie jest dostosowane do indywidualnych potrzeb.
Nie chcę tu teraz mówić
o zanieczyszczeniach w mleku modyfikowanym, o błędach w produkcji itd., bo kto
dociekliwy to sam te informacje znajdzie. Natomiast nieprawdą jest mówienie, że
mleko modyfikowane jest najdoskonalszym odpowiednikiem mleka kobiecego. Nie
jest. I nigdy nie będzie.
I jeszcze jedna kwestia
– ja świetnie rozumiem, że są sytuacje, kiedy wprowadza się mleko modyfikowane
do diety dziecka. Sama byłam karmiona piersią 2 miesiące, całe swoje niemowlęce
życie spędziłam na mieszance. Wiem o tym, że są np. dzieci adoptowane, których
mamy nie mają siły wzbudzać u siebie laktacji. Są sytuacje, kiedy dziecko ma
niezdiagnozowane za krótkie wędzidełko podjęzykowe (niestety z diagnostyką
wędzidełka w naszym kraju jest naprawdę kiepsko) i po prostu musi być dokarmiane,
mama nie ma wsparcia, by znaleźć w sobie siły do odciągania, a, jak wiemy,
banki mleka to w Polsce rzadkość.
Uważam, że mleko
modyfikowane powinno się traktować jak antybiotyk, czyli używać w razie
wyjątkowej potrzeby, kiedy wszelkie inne metody zawiodą. A nie jako rozwiązanie
wszystkich problemów, bo przecież „to takie dobre i doskonałe”.
DsW:
Ile czasu optymalnie powinno się karmić piersią?
MK:
Optymalnie? Tyle, ile dziecko chce. Dzieci naprawdę same wyrastają z karmienia
piersią i naprawdę nie jest tak, że im dziecko starsze, tym trudniej będzie je
odstawić. Samo się odstawi.
Człowiek to jedyny ssak, który na siłę odstawia swoje dziecko, zanim będzie na to gotowe. Wyrastanie z piersi wiąże się z wieloma kwestiami, takimi jak: dojrzewanie układu nerwowego, umiejętność samoczynnego obniżania poziomu kortyzolu (hormon stresu) w mózgu itd.
Człowiek to jedyny ssak, który na siłę odstawia swoje dziecko, zanim będzie na to gotowe. Wyrastanie z piersi wiąże się z wieloma kwestiami, takimi jak: dojrzewanie układu nerwowego, umiejętność samoczynnego obniżania poziomu kortyzolu (hormon stresu) w mózgu itd.
Nie trzeba dziecka
odstawiać, ono z karmienia piersią wyrośnie. W krajach cywilizacji zachodniej
dzieje się to najczęściej między 3 a 4 rokiem życia. Ale już np. w Mongolii
karmi się piersią ośmiolatki i nikogo to specjalnie nie dziwi.
Mam też świadomość, że karmienie piersią to wspólna droga mamy i dziecka. I że może przyjść taki moment, kiedy to mama ma dość. Warto się temu bliżej przyjrzeć, ponieważ nieraz może się okazać, że to nie karmienie piersią powoduje zły stan mamy, tylko np. brak pomocy, zmęczenie, nadmiar stresu na głowie, przytłoczenie odpowiedzialnością za drugiego, małego człowieka itd.
Mam też świadomość, że karmienie piersią to wspólna droga mamy i dziecka. I że może przyjść taki moment, kiedy to mama ma dość. Warto się temu bliżej przyjrzeć, ponieważ nieraz może się okazać, że to nie karmienie piersią powoduje zły stan mamy, tylko np. brak pomocy, zmęczenie, nadmiar stresu na głowie, przytłoczenie odpowiedzialnością za drugiego, małego człowieka itd.
Tak naprawdę karmienie
piersią to najlepszy sposób na zaspokojenie wielu potrzeb: choćby bliskości,
bezpieczeństwa, odżywienia, działania prozdrowotnego. Kiedy odstawimy dziecko,
zanim samo z tego wyrośnie, będziemy musiały te potrzeby nadal zaspokajać,
tylko nie będziemy miały już pod ręką najprostszego sposobu, czyli karmienia
piersią. Bo odstawić od piersi jest bardzo łatwo. Tylko później okazuje się, że
nasze problemy nadal pozostają nierozwiązane, a do karmienia wrócić znacznie
trudniej.
DsW:
Czy warto stopniowo rezygnować z naturalnego karmienia na rzecz gotowych
mieszanek, czy może – jeżeli jest taka konieczność – zastępować mleko mamy czym
innym?
MK:
Nie warto. Po prostu. A jeśli mama czuje taką wyjątkową konieczność przy
odpowiednio dużym dziecku, to mleko kozie ma zbliżony skład. Poza tym można
robić mleka roślinne, nie wymaga to wiele pracy, niektóre mamy bardzo je sobie
chwalą.
DsW:
Co sądzisz o takim pojęciu jak „terror laktacyjny”?
MK:
Czy to coś co uprawiam w trakcie tego wywiadu? [śmiech]
Z moich doświadczeń
kontaktów z mamami wynika, że każdy to pojęcie rozumie inaczej. Najczęściej na
terror laktacyjny narzekają mamy, którym albo nie udało się karmić, albo
programowo nie chciały, albo szybko odstawiły, itd. Narzekają, że na nie
naciskano, zmuszano je do karmienia, itp. Rozumiem, że to jest ich subiektywny
odbiór, bo za terror laktacyjny można również przyjąć mówienie, że mleko
modyfikowane nie jest idealnym zamiennikiem mleka mamy. W świecie, w którym
średnio 39% dzieci jest karmionych piersią, „terror laktacyjny‟ to dość zabawne
określenie. Prawdą jest jednak, że kobietę po porodzie, często zdezorientowaną,
zostawia się samej sobie. Personel medyczny ma przeważnie nikłą wiedzę o
karmieniu piersią, równie często przekazuje jakieś mity i stereotypy, i rzeczywiście
kobieta może czuć się sterroryzowana. Chce, próbuje, nie wychodzi, bo nie ma
wzorców, a pomocy żadnej lub niewiele. I znów wracamy do tematu wsparcia.
Ostatnio w ramach
spotkań LLL rozmawiałam z mamami o ich doświadczeniach porodowych. Niezmiernie
mnie poruszyło to, co mówiły. Każda z nich, gdyby mogła, zmieniłaby w swoim
porodzie mniej lub więcej. I każda z nich po porodzie kwalifikowała się do
porażki na polu karmienia piersią. Oddzielenie od dziecka, brak wsparcia ze
strony personelu medycznego, pomocy niewiele, mnóstwo stereotypów i nacisków na
podawanie mleka modyfikowanego. Wyłącznie samozaparcie tych kobiet, plus
wsparcie bliskich, spowodowało, że karmią z sukcesem, niektóre już długie lata.
W ogóle niewiele się mówi o tym, jak doświadczenie porodowe wpływa na
rozpoczęcie karmienia piersią. A jest to ze sobą mocno związane.
Jest taka ogólnodostępna
strona w Internecie, na której każdy lekarz, niezależnie od specjalizacji, może
wypromować swój gabinet zostając „specjalistą od żywienia niemowląt‟. Czy to
chirurg, czy pediatra, czy dentysta. Strona nie ma nigdzie dużymi literami
napisane, że jest prowadzona przez producenta mleka modyfikowanego. A jest. I
ci lekarze zostają odpowiednio przeszkoleni. I później mama słyszy, że np. po 6
miesiącach jej mleko nie ma wartości i polecamy markę XY. Z każdej gazety dla
rodziców, z każdego telewizora, często w czasie najlepszej oglądalności,
wlewają nam się do oczu i uszu mniej lub bardziej subtelne reklamy, które mają
podkopać naszą wiarę w naturę i zapewnić, że w laboratorium wiedzą lepiej,
robią lepsze cuda. Więc o jakim „terrorze laktacyjnym‟ tu mówimy?!
Mamy, które karmią
piersią raczej narzekają, że czują się sterroryzowane przez wszechobecne
butelki, smoczki i nacisk, że już powinny odstawić, bo to lub tamto. A dajmy im
święty spokój!
W tych wszystkich
sporach o prawo kobiety do NIE karmienia piersią zapominamy o najważniejszym –
o dziecku. Ono jakby nie ma prawa głosu. A to jego przyszłość się waży tak
naprawdę. Nie odbieram kobietom prawa wyboru. Tylko uważam, że żeby wybierać
trzeba znać wszystkie za i przeciw. A producenci mleka modyfikowanego
manipulują nami naprawdę po mistrzowsku!
DsW:
Co sądzisz o działaniach marketingowych producentów mieszanek? Czy wprowadzają
mamy w błąd?
MK:
To już chyba wynika z tego, co mówiłam wcześniej. Jakiś czas temu spędziłam
upojny wieczór czytając porady dotyczące karmienia piersią na stronach
producentów mleka modyfikowanego. Toż to czysta finezja! Pozornie nie ma
się do czego przyczepić. Wspieramy, propagujemy, mleko mamy to najlepszy cud
natury. Jednak jeśli poczytać dokładniej, znajdzie się liczne porady, które
mają wprowadzić w błąd. Np. takie niepozorne zdanie „Matka powinna się nauczyć
rozróżniać oznaki głodu i sytości dziecka, by karmić je wyłącznie wtedy, gdy
jest głodne‟. A przepraszam, jak dziecko chce się napić albo przytulić to co?
Nie wolno? A jak ma ochotę być przy piersi, bo się boi albo mu się nudzi, to
już zabronić? Albo: „Mleko mamy zaspokaja potrzeby nawadniania dziecka
przez pierwsze 6 miesięcy życia i nie trzeba go dopajać‟. No fantastycznie. Ale
jak ma 6,5 czy 8 to już nie zaspokaja, tak? Czy sztandarowe „Mleko matki jest
najlepsze dla dziecka przez pierwsze 6 miesięcy życia‟. Rozumiem, że po sześciu
miesiącach to już po zabawie? Mleko zamienia się w wodę i trzeba sięgnąć po cud
z laboratorium?
To są takie niuanse,
które mają spowodować, że zwątpimy w naturę i w nasze instynkty. Musimy sobie
uświadomić, że producentom mleka modyfikowanego nie zależy na tym, by wesprzeć
kobiety w karmieniu piersią. Dla nich każda karmiąca z sukcesem mama to mama,
na której się nie zarobi.
Do tego dokładają się popularne poradniki o wychowaniu. Hasła o tym, że ośmiotygodniowe dziecko trzeba nauczyć samodzielnie zasypiać, że półroczniak musi przesypiać noc i nie zasypiać przy piersi i tym podobne bzdurki. Nie wspomaga to karmienia piersią w żaden sposób.
Do tego dokładają się popularne poradniki o wychowaniu. Hasła o tym, że ośmiotygodniowe dziecko trzeba nauczyć samodzielnie zasypiać, że półroczniak musi przesypiać noc i nie zasypiać przy piersi i tym podobne bzdurki. Nie wspomaga to karmienia piersią w żaden sposób.
MK:
Nieodpłatnie pomocy udzielają Liderki La Leche League. Oczywiście dobrym
źródłem są też Certyfikowani Doradcy Laktacyjni. Tylko niezmiernie ważne jest,
by upewnić się, że doradca ma certyfikat. Niestety pojawiają się osoby, które
są np. po weekendowym kursie, nie mają prawa nazywać się doradcą laktacyjnym, a
tego określenia używają.
DsW:
Dziękuję!
Wywiad
w całości pochodzi ze strony
http://dziecisawazne.pl/magda-karpienia-rozmowa-o-mleku-mamy-i-mleku-modyfikowanym/
Strona
www: http://dziecisawazne.pl/
Moje
3 grosze: Ja swoje dzieci zawsze karmiłam piersią i
aktualnie także karmię, pomimio powrotu do pracy za każdym razem. Ja mleko
odciągam, mrożę, a mąż, babcia, ciocia i inni karmią nim jak potrzeba. Miałam
nawet sytuację, że musiałam wyjechać jak moje dziecko miało miesiąc tylko jeden
miesiąc, a później regularnie co 2 tygodnie
– zostawało w domu, pokarmione mleczkiem mamy, laktacja utrzymana. Trzeba
tylko chcieć i postanowić, że w tej kwestii to ja decyduję. To tylko na początku
jest trudno, a potem to tylko czysta przyjemność! Powodzenia!
Cudowny i wartościowy wywiad . To bardzo ważne informacje .Dziękuję . Marysia
OdpowiedzUsuń